sobota, 30 kwietnia 2011

DZIEŃ 50

Zrobiłam sobie świąteczną przewę od bloga i niestety od 'diety'. Wstydliwie przyznaje, że niezle sobie pofolgowałam przez ostatni tydzień. Wszystko zaczeło się od Wielkanocnego śniadania kiedy to oprócz jajek skusiłam się na sałatkę z majonezem, kiełbasę i oczywiście ciasto. To ostatnie pociągnęło za sobą istną lawinę słodyczy, która zakończyła się (mam nadzieje) tu i teraz-po tygodniu bomb kalorycznych. Szczerze mówiąc myślalam ,ze regularne, zdrowe duże posiłki jakie stosowałam od miesiąca pozwolą mi zwalczyć efekt jojo... Niestety moje objadanie się to chyba nie tylko kwestia głodu, ale także problemów.. Zauważyłam że odkładam obowiązki i trudne sprawy, sięgając po resztki ze swiatecznych przysmaków. Czas ucieka, a ja nie robie nic, poza niszczeniem tego co osiągałam przez ostatni miesiąc diety. Naprawde chce się zmienić. To, ze nie jem teraz 2 paczki lodów, tylko pisze na blogu, świadczy o tym, ze podświadomie dalej walczę. Muszę poprostu wrócic do gry. Poczuć ten power ,ktory czułam na początku. Radość ze zdrowego odzywiania, z ćwiczeń, a przede wszytskim kiedy spoglądałam w lustro i widziałam efekty...
Biore się wiec do pracy...no dobra, może nie zamierzam dziś stawić czoła wszystkim moim zaległym sprawom , ale spacer, sprzątanie i zdrowe zakupy to całkiem niezły początek ;)
Trzymajcie kciuki!

2 komentarze:

  1. Hej, utraciłam wenę, ten power, dziś witam dzień z uśmiechem, pofolgowałam, bo byłam sama z problemami, teraz wracam do gry, będę walczyć z apetytem, nie stanęłam na wadze, nie mam odwagi.... Przedłużam proteinówkę. Ale dukana nie rzucę bo lepiej mi tak. Czuję się dzięki niej lżejsza;-) Liczę, że ty też odnajdziesz ponownie powera:-D

    OdpowiedzUsuń