wtorek, 19 kwietnia 2011

DZIEN 39

Ostatni wieczór i dzisiejszy dzien to jakis koszmar. Moj wilczy apetyt jest nie do opanowania. Nie chodzi nawet o to czy jestem glodna, czy nie. Nie myślę racjonalnie i nawet jak mi niedobrze, dalej w siebie wpycham wszytsko co mam pod ręką... A co sie za tym wsyztskim kryje? Oczywiscie nadchodzący okres. Szczerze mowiac nigdy nie przywiązywałam wagi do wzmozonego apetytu przed 'tymi' dniami, bo takie ilosci jedzenia połykałam na codzien- wiec nie widziałam róznicy... Teraz jest inaczej i niestety moje odkrycie nie tylko zdążyło popsuć mi diete ale i humor:/
Wpałaszowałam chyba tone warzyw (przynajmniej zdrowo), 2 jabłka, jogurt, 3 kanapki chleba razowego z parówkami i odrobiną sosu, 4 nuggetsy, i nieszczęsną paczkę lodów z rodzynkami i płatkami.
Gdyby nie ostatnia pozycja mogłabym to jakoś przeżyc, ale tak to nie dość ze jestem totalnie zasłodzona to mój brzuch wygląda jak balon. TRUDNO. Nie ma co plakac nad rozlanym mlekiem (a raczej wlanym w siebie...). Ruszam biegać i spalić wszytsko po kolei (wlacznie z moim glodem nie do opanowania!).
A co najgorsze... dalej mam ochote na lody! NIE NIE NIE NIE NIE NIE...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz